Z pamiętnika Lilian Amy Bailey:
Alex, co się wtedy właściwie stało?
Alex:
Wylądowałam na ziemi, a
nade mną stał Dawid. W jego oczach widziałam dzikość i
wściekłość, a wyrazem twarzy przypominał psychopatę, który
zbiegł z ośrodka dla obłąkanych. Nie miałam pojęcia, co robić,
nie potrafiłam się podnieść. Nie minęła chwila, a na swojej
głowie poczułam coś ciężkiego, przez co mogłam jedynie zamknąć
oczy. Ostatnie, co pamiętam, to jego przepełniony nienawiścią
głos i słowa 'Mnie się nie odmawia'. Czułam, że się
przemieszczaliśmy, czułam, że ktoś mnie niósł, ale nie byłam w
stanie odzyskać pełni świadomości. Wszelkie hałasy, rozmowy były
kompletnie stłumione, przypominały ciche szmery, z których nic nie
dało się wywnioskować. Moje powieki z kolei były zbyt ciężkie,
by je podnieść. Z całych sił walczyłam z uczuciem kompletnego
otępienia i starałam się powrócić do ludzi o pełnej
świadomości. Niestety nie udało mi się to. Po dłuższym czasie
poddałam się uczuciu błogości. Obudziłam się w paskudnym
pomieszczeniu, ściany pokrywała grzybnia, a deski w podłodze
niekompletne. Pamiętam, że łóżko, na którym leżałam,
śmierdziało, jednak nie to było wtedy istotne. Chciałam się
podnieść, jednak wciąż towarzyszące mi uczucie lekkiego
otępienia, sprawiło, że moje ruchy były bardzo nieskoordynowane.
Nie dałam rady podtrzymać ciężaru swojego ciała na własnej
ręce. Dawid spojrzał w moim kierunku i zaśmiał się szyderczo.
-Witaj Księżniczko-wyszeptał. Tyle mi wystarczyło. Jego ton głosu, wzrok, pozycja w jakiej siedział. Wiedział jak zniszczyć cudzą psychikę, przełamując kolejne warstwy ludzkiego wytrzymania. Jedną frazą i samą swoją osobą po kolei i stopniowo łamał każdą moją barierę. Zamknęłam oczy i przygryzłam dolną wargę, by pokonać nieodpartą chęć łkania. Dopiero po chwili, gdy zobaczył w jakim już stanie jestem podniósł się z krzesła i wyjmując z kieszeni kurtki naładowaną czymś strzykawkę. Jego wolny krok, ten uśmieszek i przedmiot, którym mi groził doprowadziły do pękania kolejnych barier, o których nawet nie miałam pojęcia. Nigdy nie czułam się tak bezradna pod względem psychicznym. Strach rósł z każdym jego krokiem. Zaczęłam się wiercić, chciałam zrobić cokolwiek, ale nie miałam jeszcze odpowiednio dużo siły fizycznej, a przerażenie, jakie we mnie zamieszkało, również nie służyło pomocą. Jedynym wyjściem było poddanie się jego woli. Wstrzyknął mi to gówno, a potem zaczął zabawę. Wykorzystał moją słabość w tak perfidny sposób. Krzyczałam, błagałam o litość, ale to nic nie dawało. Zdjął moje spodnie i koszulkę i dotykał mnie wszędzie, a potem było już tylko gorzej. To tak cholernie bolało. Łzy płynęły po moich policzkach, ale on miał to głęboko gdzieś. Chciał, abym cierpiała i udało mu się. Ból był nie do zniesienia. W końcu mnie zostawił. Zostałam sama i naga w śmierdzącym pomieszczeniu na skrzypiącej kanapie. Wszystko mnie bolało, płakałam, chciałam, aby to wszystko się skończyło, abym mogła być w domu. Początkowo próbowałam zasnąć, ale to jest nie możliwe po takich przeżyciach. Czułam się jak najgorszy śmieć. Nie potrafiłam się nawet podnieść. Leżąc dokładnie w ten sam sposób spędziłam noc. Siły wróciły dopiero nad ranem. Chwiejnym krokiem wstałam z kanapy i ubrałam się. Drzwi były otwarte. Wyszłam na zewnątrz, poraziły mnie promienie wschodzącego ciepłego słońca. Lekko się zataczając biegłam przed siebie. Początkowo nie znałam celu, nogi prowadziły mnie same. Nie mogłam wrócić do domu, nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć mamie. Nagle stanęłam przed domem Saula. Stanęłam pod oknem, chwyciłam niewielki kamyk i rzuciłam go w okno chłopaka. Brak reakcji sprawił, że ponowiłam czynność jeszcze dwa razy. W końcu ujrzałam w oknie czarne loki. Kiedy mnie zobaczył automatycznie się rozbudził. Szybko wybiegł przed dom, a ja patrzyłam na niego bezradnie szklanymi oczyma i czarnymi plamami poniżej. Podszedł do mnie z wolna i przytulił do siebie mocno. Jedyne, co mogłam wtedy zrobić, to płacz, wywołany bezradnością. Chłopak zabrał mnie do swojego pokoju i wspólnie usiedliśmy na łóżku. Nie puszczałam Saula, a on mnie. Przy nim czułam się bezpiecznie.
-Alex, co się stało, gdzie byłaś?-zapytał, kiedy już się nieco uspokoiłam.
-Witaj Księżniczko-wyszeptał. Tyle mi wystarczyło. Jego ton głosu, wzrok, pozycja w jakiej siedział. Wiedział jak zniszczyć cudzą psychikę, przełamując kolejne warstwy ludzkiego wytrzymania. Jedną frazą i samą swoją osobą po kolei i stopniowo łamał każdą moją barierę. Zamknęłam oczy i przygryzłam dolną wargę, by pokonać nieodpartą chęć łkania. Dopiero po chwili, gdy zobaczył w jakim już stanie jestem podniósł się z krzesła i wyjmując z kieszeni kurtki naładowaną czymś strzykawkę. Jego wolny krok, ten uśmieszek i przedmiot, którym mi groził doprowadziły do pękania kolejnych barier, o których nawet nie miałam pojęcia. Nigdy nie czułam się tak bezradna pod względem psychicznym. Strach rósł z każdym jego krokiem. Zaczęłam się wiercić, chciałam zrobić cokolwiek, ale nie miałam jeszcze odpowiednio dużo siły fizycznej, a przerażenie, jakie we mnie zamieszkało, również nie służyło pomocą. Jedynym wyjściem było poddanie się jego woli. Wstrzyknął mi to gówno, a potem zaczął zabawę. Wykorzystał moją słabość w tak perfidny sposób. Krzyczałam, błagałam o litość, ale to nic nie dawało. Zdjął moje spodnie i koszulkę i dotykał mnie wszędzie, a potem było już tylko gorzej. To tak cholernie bolało. Łzy płynęły po moich policzkach, ale on miał to głęboko gdzieś. Chciał, abym cierpiała i udało mu się. Ból był nie do zniesienia. W końcu mnie zostawił. Zostałam sama i naga w śmierdzącym pomieszczeniu na skrzypiącej kanapie. Wszystko mnie bolało, płakałam, chciałam, aby to wszystko się skończyło, abym mogła być w domu. Początkowo próbowałam zasnąć, ale to jest nie możliwe po takich przeżyciach. Czułam się jak najgorszy śmieć. Nie potrafiłam się nawet podnieść. Leżąc dokładnie w ten sam sposób spędziłam noc. Siły wróciły dopiero nad ranem. Chwiejnym krokiem wstałam z kanapy i ubrałam się. Drzwi były otwarte. Wyszłam na zewnątrz, poraziły mnie promienie wschodzącego ciepłego słońca. Lekko się zataczając biegłam przed siebie. Początkowo nie znałam celu, nogi prowadziły mnie same. Nie mogłam wrócić do domu, nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć mamie. Nagle stanęłam przed domem Saula. Stanęłam pod oknem, chwyciłam niewielki kamyk i rzuciłam go w okno chłopaka. Brak reakcji sprawił, że ponowiłam czynność jeszcze dwa razy. W końcu ujrzałam w oknie czarne loki. Kiedy mnie zobaczył automatycznie się rozbudził. Szybko wybiegł przed dom, a ja patrzyłam na niego bezradnie szklanymi oczyma i czarnymi plamami poniżej. Podszedł do mnie z wolna i przytulił do siebie mocno. Jedyne, co mogłam wtedy zrobić, to płacz, wywołany bezradnością. Chłopak zabrał mnie do swojego pokoju i wspólnie usiedliśmy na łóżku. Nie puszczałam Saula, a on mnie. Przy nim czułam się bezpiecznie.
-Alex, co się stało, gdzie byłaś?-zapytał, kiedy już się nieco uspokoiłam.
-Dawid-nie wiedziałam, co
powiedzieć. Nie potrafiłam tej najgorszej prawdy ubrać w słowa-On
mnie-nie umiałam dokończyć tego zdania.
-Skrzywdził Cię-dopytał, a ja przytaknęłam-Ale co dokładnie Ci zrobił?
Chwyciłam poduszkę Saula i przycisnęłam ją do siebie. Znów przed oczami stanęła mi ta twarz psychola.
-Skrzywdził Cię-dopytał, a ja przytaknęłam-Ale co dokładnie Ci zrobił?
Chwyciłam poduszkę Saula i przycisnęłam ją do siebie. Znów przed oczami stanęła mi ta twarz psychola.
Kiedy usłyszałam po raz
kolejny swoje imię w ramach ponaglenia, wybuchnęłam.
-Saul, do cholery, on mnie zgwałcił.-po raz kolejny słone łzy zalały moje policzki. To było dla mnie okropne. Hudson przytulił mnie do siebie najmocniej jak tylko potrafił i głaskał moje plecy.
-Musimy iść na policję-stwierdził po dłuższej chwili.
-Nie-automatycznie zaprzeczyłam-Żadnych psów. Nie mam zamiaru bujać się z tym wszystkim.
-Alex, ale tak nie może być, on musi ponieść konsekwencje swoich czynów-namawiał.
-Mogę skorzystać z prysznica?-zapytałam, zmieniając tym samym temat-Muszę zmyć to obrzydliwe uczucie jego dłoni na moim ciele.
-Jasne-przytaknął i podał mi jeden ze swoich T-shirtów. Weszłam do łazienki, zrzuciłam ubranie i odkręciłam gorącą wodę. Czułam się odprężona do momentu, w którym spojrzałam w stojące naprzeciw prysznica lustro. Zostałam potraktowana jak zwykła szmata, ale musiałam być silna. Przełknęłam łzy, wytarłam się ręcznikiem, założyłam spodnie i koszulkę Saula, i stanęłam obok chłopaka. Objął mnie ramieniem, w ramach dodania mi otuchy.
-Alex, ale czy on zrobił Ci coś jeszcze? Znam go i wiem, jak zdobywa potencjalne dziewczyny na imprezach. Dojścia do narkotyków, rozumiesz.
Przeraziłam się. Zamilkłam na chwilę i dotknęłam własnego zgięcia na łokciu.
-Nie-odpowiedziałam z nutą wahania, którą Hudson zdołał wyczuć.
-Kurwa, Alex, to nie są żarty, z tym trzeba iść na policję-uniósł głos.
-Już Ci powiedziałam, nigdzie nie pójdę. Dzięki za przysługę, wracam do domu-opuściłam pokój chłopaka i z zaszklonymi oczyma skierowałam przekroczyłam drzwi wyjściowe.
-Alex, zaczekaj-usłyszałam zanim zamknęłam drzwi, ale nie chciałam dłużej ciągnąć tej dyskusji. Wróciłam do mieszkania, w kuchni na krześle siedziała zmartwiona mama. Machnęłam do niej ręką i skierowałam się do swojego pokoju. Odetchnęła z ulgą, że wróciłam, a już chwilę potem siedziała obok mnie na łóżku i wypytywała o powody mojej nieobecności. Zbyłam ją krótkimi odpowiedziami i zapewnieniem, że byłam u koleżanki. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że zostałam zgwałcona. Nie spałam całą noc, siedziałam na parapecie i przyglądałam się gwiazdom. Słyszałam, jak mama wychodziła rano do pracy. Nie szłam tego dnia do szkoły, nie potrafiłam stawić czoła temu chłopakowi i zmierzyć się ze wzrokami pogardy. Rano zeszłam na dół i wypiłam szklankę mleka i nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, zwłaszcza, że lekcje właśnie się zaczynały. W drzwiach ujrzałam poobijanego Saula. Pokręciłam z politowaniem głową.
-Do łazienki-szepnęłam.
Chłopak usiadł na brzegu wanny, a ja opatrywałam mu rany i zadrapania.
-Powiesz mi co się stało?-zadałam to wiszące nad nami pytanie, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
-Sss... Ała, kurwa, uważaj-syknął z bólu, kiedy porządnie docisnęłam mu ranę na przedramieniu, którą sądzę, że uzyskał przy spotkaniu z betonem.
-To Ty, do cholery, powiedz mi, co Ci się stało-podniosłam głos, zero reakcji. Skończyłam obmywać rany i te największe przykryłam opatrunkami i wyszłam do kuchni, tak po prostu, bez słowa. Usiadłam na blat kuchenny i piłam swoje mleko, kiedy w końcu Saul uraczył mnie swoją osobą.
-Przyjdziesz jutro do szkoły?-zapytał cicho.
-Nie wiem-odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od widoku za oknem.
-Jego nie będzie i możesz być pewna, że Cię więcej nie tknie.
-Pobiłeś go?-bardziej stwierdziłam, niż spytałam i spojrzałam na Hudsona z wyrzutem.
-A co, do cholery, miałem zrobić? Chodzić z nim do tej samej szkoły, mijać go na korytarzu i codziennie widzieć jego triumfalny uśmieszek po tym, jak Cię skrzywdził?-tłumaczył bardzo zawzięcie, a moje oczy zaszkliły się. Byłam wdzięczna Saulowi za to, że był przy mnie, gdy go potrzebowałam i bardzo o mnie dbał.
-Dziękuję-wyszeptałam.
-Alex-zaczął nieśmiało, gdy już siedzieliśmy i piliśmy kawę-Czy Ty nie powinnaś iść do jakiegoś lekarza?
-Przestań na mnie naciskać! Nigdzie nie pójdę. Nic mi nie jest. Jeżeli zauważę, że coś jest nie tak, to zgłoszę się do lekarza, ale nie będę teraz robić z siebie pajaca-starałam się opanować targające mną emocje.
-Saul, do cholery, on mnie zgwałcił.-po raz kolejny słone łzy zalały moje policzki. To było dla mnie okropne. Hudson przytulił mnie do siebie najmocniej jak tylko potrafił i głaskał moje plecy.
-Musimy iść na policję-stwierdził po dłuższej chwili.
-Nie-automatycznie zaprzeczyłam-Żadnych psów. Nie mam zamiaru bujać się z tym wszystkim.
-Alex, ale tak nie może być, on musi ponieść konsekwencje swoich czynów-namawiał.
-Mogę skorzystać z prysznica?-zapytałam, zmieniając tym samym temat-Muszę zmyć to obrzydliwe uczucie jego dłoni na moim ciele.
-Jasne-przytaknął i podał mi jeden ze swoich T-shirtów. Weszłam do łazienki, zrzuciłam ubranie i odkręciłam gorącą wodę. Czułam się odprężona do momentu, w którym spojrzałam w stojące naprzeciw prysznica lustro. Zostałam potraktowana jak zwykła szmata, ale musiałam być silna. Przełknęłam łzy, wytarłam się ręcznikiem, założyłam spodnie i koszulkę Saula, i stanęłam obok chłopaka. Objął mnie ramieniem, w ramach dodania mi otuchy.
-Alex, ale czy on zrobił Ci coś jeszcze? Znam go i wiem, jak zdobywa potencjalne dziewczyny na imprezach. Dojścia do narkotyków, rozumiesz.
Przeraziłam się. Zamilkłam na chwilę i dotknęłam własnego zgięcia na łokciu.
-Nie-odpowiedziałam z nutą wahania, którą Hudson zdołał wyczuć.
-Kurwa, Alex, to nie są żarty, z tym trzeba iść na policję-uniósł głos.
-Już Ci powiedziałam, nigdzie nie pójdę. Dzięki za przysługę, wracam do domu-opuściłam pokój chłopaka i z zaszklonymi oczyma skierowałam przekroczyłam drzwi wyjściowe.
-Alex, zaczekaj-usłyszałam zanim zamknęłam drzwi, ale nie chciałam dłużej ciągnąć tej dyskusji. Wróciłam do mieszkania, w kuchni na krześle siedziała zmartwiona mama. Machnęłam do niej ręką i skierowałam się do swojego pokoju. Odetchnęła z ulgą, że wróciłam, a już chwilę potem siedziała obok mnie na łóżku i wypytywała o powody mojej nieobecności. Zbyłam ją krótkimi odpowiedziami i zapewnieniem, że byłam u koleżanki. Przecież nie mogłam jej powiedzieć, że zostałam zgwałcona. Nie spałam całą noc, siedziałam na parapecie i przyglądałam się gwiazdom. Słyszałam, jak mama wychodziła rano do pracy. Nie szłam tego dnia do szkoły, nie potrafiłam stawić czoła temu chłopakowi i zmierzyć się ze wzrokami pogardy. Rano zeszłam na dół i wypiłam szklankę mleka i nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie spodziewałam się nikogo, zwłaszcza, że lekcje właśnie się zaczynały. W drzwiach ujrzałam poobijanego Saula. Pokręciłam z politowaniem głową.
-Do łazienki-szepnęłam.
Chłopak usiadł na brzegu wanny, a ja opatrywałam mu rany i zadrapania.
-Powiesz mi co się stało?-zadałam to wiszące nad nami pytanie, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
-Sss... Ała, kurwa, uważaj-syknął z bólu, kiedy porządnie docisnęłam mu ranę na przedramieniu, którą sądzę, że uzyskał przy spotkaniu z betonem.
-To Ty, do cholery, powiedz mi, co Ci się stało-podniosłam głos, zero reakcji. Skończyłam obmywać rany i te największe przykryłam opatrunkami i wyszłam do kuchni, tak po prostu, bez słowa. Usiadłam na blat kuchenny i piłam swoje mleko, kiedy w końcu Saul uraczył mnie swoją osobą.
-Przyjdziesz jutro do szkoły?-zapytał cicho.
-Nie wiem-odpowiedziałam, nie odrywając wzroku od widoku za oknem.
-Jego nie będzie i możesz być pewna, że Cię więcej nie tknie.
-Pobiłeś go?-bardziej stwierdziłam, niż spytałam i spojrzałam na Hudsona z wyrzutem.
-A co, do cholery, miałem zrobić? Chodzić z nim do tej samej szkoły, mijać go na korytarzu i codziennie widzieć jego triumfalny uśmieszek po tym, jak Cię skrzywdził?-tłumaczył bardzo zawzięcie, a moje oczy zaszkliły się. Byłam wdzięczna Saulowi za to, że był przy mnie, gdy go potrzebowałam i bardzo o mnie dbał.
-Dziękuję-wyszeptałam.
-Alex-zaczął nieśmiało, gdy już siedzieliśmy i piliśmy kawę-Czy Ty nie powinnaś iść do jakiegoś lekarza?
-Przestań na mnie naciskać! Nigdzie nie pójdę. Nic mi nie jest. Jeżeli zauważę, że coś jest nie tak, to zgłoszę się do lekarza, ale nie będę teraz robić z siebie pajaca-starałam się opanować targające mną emocje.
Saul, jak wspominasz początek wakacji?
Zakończenie roku, lato, wakacje i totalny opierdoling. To właśnie na to każdy uczeń czkał przez te jebane dziesięć miesięcy. Ten ostatni czas minął nam w przyjaznej atmosferze, co ułatwił brak tego dupka w ostatnich dniach w szkole. Alex czuła się coraz lepiej, wracała do normalnego życia, bez strachu. Właśnie tego dnia miała odbyć się ceremonia rozdania świadectw. Zostałem wciśnięty w garnitur i nawet przez chwilę miałem wrażenie, że byłem przystojny. Rano, tak odstawiony, wstąpiłem po Alex. Do mieszkania wpuściła mnie jej mama. Czekałem na moją przyjaciółkę i w końcu ją ujrzałem, gdy schodziła po schodach. Wyglądała ślicznie. Błękitna sukienka, buty na obcasach, fryzura i makijaż idealnie się dopełniały. Byłem pod ogromnym rażeniem. Mój wzrok przykuł nadgarstek Alex, przyozdobiony jedynie cieniutką, srebrną bransoletką. Widziałem blizny, całkiem sporo blizn, ale starałem się nie zwracać na nie uwagi. Dziewczyna złapała mnie pod prawe ramię i wyszliśmy. Naszemu wolnemu krokowi towarzyszył śmiech. Na miejscu wszyscy dziwnie się na nas patrzyli, ale tłumaczyłem to sobie tym, że przecież ja w garniaku to rzadki widok, a Alex w sukience nikt jeszcze nie widział. Odebraliśmy nasze świadectwa i wreszcie zaczęła się upragniona wolność. Początkowo zamierzaliśmy od razu iść do domów, jednak po drodze zmieniliśmy nasze plany i wylądowaliśmy na okolicznej łące. Ja zdjąłem marynarkę, a Blood buty i położyliśmy się na trawę. Na niebie widzieliśmy przeróżne kształty z chmur. Było bardzo miło. Całe popołudnie spędziliśmy wspólnie, po dłuższym czasie, wczesnym wieczorem, skierowaliśmy się do domów. Po zaledwie kilku krokach Alex rozbolały nogi, więc weszła mi na plecy i właśnie takim sposobem odprowadziłem ją pod same drzwi, a następnie sam znalazłem się z moimi rodzicami.
Kolejnego dnia, z samego rana, obudziło mnie stukanie w okno. Byłem zdezorientowany, bo przecież mój pokój znajdował się na pierwszym piętrze*. Niechętnie wstałem z łóżka, tym większe było moje zdziwienie, gdy tuż za szybą, na rynnie wisiała panna Blood. Otworzyłem okno, a dziewczyna zwinnie wśliznęła się do pomieszczenia.
-No, zakładaj spodnie, idziemy-ponaglała Alex.
-Czekaj-tu musiałem przetworzyć wszystkie dane-Alex, jest siódma rano, co Ty pierdolisz?
-Ale Ty wolno kojarzysz-pokręciła z politowaniem głową-Idziemy na spacer.
-No tak, ale dlaczego w środku nocy?-dopytywałem.
-Jakiej nocy? Człowieku, Ty słyszysz sam siebie? Jest lato, wakacje, ptaki śpiewają, a słońce świeci wysoko na nieboskłonie-przekonywała, a ja w tym czasie zastanawiałem się, co w tej sytuacji można było zrobić.
-Nie. Ja idę spać-po tych słowach walnąłem się z powrotem do łóżka, a głowę przykryłem poduszką. Usłyszałem jeszcze wiązankę przekleństw skierowaną do mojej osoby, a chwilę potem bezlitosna, krucha blondynka złapała mnie za nogę i zwaliła na ziemię.
-Boże, dlaczego?-zaskowytałem.
-Bo jesteś moim przyjacielem-odpowiedziała na moje pytanie i pchnęła w stronę łazienki, gdy tylko podniosłem się z podłogi. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i wróciłem do sypialni, gdzie Alex kończyła ścielić moje łóżko.
-Gotowy?-zapytała, gdy tylko zauważyła mnie w progu drzwi.
-Tak. Ale wiesz, że nie musiałaś mi ścielić łóżka?
-Wiem. Idziemy teraz do mnie po koszyk z jedzeniem, o którym mądra ja zapomniałam.
Tym sposobem wyszliśmy, a raczej ześliznęliśmy się po rynnie i skierowaliśmy do domu panny Blood. Weszliśmy do środka. Dom był pusty, a Alex dość tajemnicza. Przecież jej mama zwykle nie pracowała w soboty.
-Alex, wszystko gra?-zapytałem, na co dziewczyna nieco się zmieszała.
-Tak, jasne-udawała, że wszystko jest w porządku, a ja nie naciskałem. Alex pokrzątała się trochę po kuchni i w końcu ze spakowanym koszem mogliśmy iść. Dotarliśmy nad jezioro na obrzeżach miasta. Otaczający las dał nam wspaniały nastrój. Odprężaliśmy się, słuchaliśmy śpiewu ptaków, to było bardzo relaksujące. Po pewnym czasie dołączył do nas Steven.
-Przeszkodziłem w czymś, gołąbeczki?-zapytał na samym wstępie.
-Tak, w jedzeniu kanapek-odpowiedziałem z przekąsem-A co Ty tu właściwie robisz?
-Korzystam z
wakacji-wyszczerzył się najszerzej, jak tylko mógł i walnął się
pod przeciwległe drzewo-Zaraz przyjdzie też Veronica, więc
będziecie mogli ją poznać.
Czekaliśmy więc na koleżankę Stevena, z którą spędzał sporo czasu, leżąc pod drzewami i śmiejąc się z przypadkowych rzeczy. W końcu usłyszeliśmy jak ktoś wyklina nadmierną ilość krzaków. Steven uśmiechnął się, kiedy tylko doszła do jego uszu ta znajoma barwa głosu. Zza jednego z drzew wyłoniła się czarna czupryna.
-Siema wszystkim-elegancko się przywitała i przytuliła Adlera, który natychmiast wstał.
-To jest Alex i Saul-przedstawił nas owej piękności-A to jest Veronica-dodał po chwili.
Nie potrzeba było dużo czasu, aby atmosfera się rozluźniła, zwłaszcza, że Loutner na wkupne przyniosła buteleczkę z przezroczystym płynem. Wszyscy bawili się cudownie. Owa metalówa z czarnymi, farbowanymi włosami i mocnym makijażem doskonale wpasowała się w nasze towarzystwo. Wódeczka jednak w końcu się skończyła, a skoro butelka została, to nie mogliśmy jej zmarnować. Oczywiście rozpoczęła się gra. Z tamtego dnia w pamięć najbardziej zapadły mi dwa zadania. Pierwsze było dla Stevena. Miał zdjąć spodnie i przebiec się wzdłuż ulicy, obok lasu. On to zrobił, a my śmialiśmy się niczym nienormalni. Ludzie w samochodach zwracali uwagę swoim dzieciom na nieznanego pana za oknem i coś im tłumaczyli, jednak ich miny mówiły: 'To jest człowiek, który ma problemy psychiczne, musisz być grzeczny, albo skończysz tak jak on'. O dziwo kiedy Adler wrócił, też się śmiał z własnej głupoty, a raczej głupoty tego, kto zadanie wymyślał. Whatever. Kolejnym, zapamiętanym przeze mnie zadaniem było to, które wykonywała Alex. Zadał je Adler, w odwecie przeciw wszystkim.
-Przeliż się z Saulem-wskazał na mnie palcem. Zadanie moim kosztem? Mi to pasowało. Dziewczyna po krótkiej dyskusji z blondynem, zabrała się do działania. Zaczęła delikatnie, ale potem wszystko się rozkręciło. Oboje straciliśmy poczucie czasu. Po prostu poznawaliśmy nowe horyzonty.
-Dobra, możecie już przestać-przerwał na Adler, a my zanieśliśmy się głośnym śmiechem. Potem było jeszcze kilka tak samo idiotycznych zadań, których treści nie pamiętam. Cały dzień upłynął nam na śmiechu i zabawie, a wieczorem każde z nas wróciło do własnego domu.
* pierwszym piętrze- myślę o polskiej numeracji, gdzie liczymy także parter.
Czekaliśmy więc na koleżankę Stevena, z którą spędzał sporo czasu, leżąc pod drzewami i śmiejąc się z przypadkowych rzeczy. W końcu usłyszeliśmy jak ktoś wyklina nadmierną ilość krzaków. Steven uśmiechnął się, kiedy tylko doszła do jego uszu ta znajoma barwa głosu. Zza jednego z drzew wyłoniła się czarna czupryna.
-Siema wszystkim-elegancko się przywitała i przytuliła Adlera, który natychmiast wstał.
-To jest Alex i Saul-przedstawił nas owej piękności-A to jest Veronica-dodał po chwili.
Nie potrzeba było dużo czasu, aby atmosfera się rozluźniła, zwłaszcza, że Loutner na wkupne przyniosła buteleczkę z przezroczystym płynem. Wszyscy bawili się cudownie. Owa metalówa z czarnymi, farbowanymi włosami i mocnym makijażem doskonale wpasowała się w nasze towarzystwo. Wódeczka jednak w końcu się skończyła, a skoro butelka została, to nie mogliśmy jej zmarnować. Oczywiście rozpoczęła się gra. Z tamtego dnia w pamięć najbardziej zapadły mi dwa zadania. Pierwsze było dla Stevena. Miał zdjąć spodnie i przebiec się wzdłuż ulicy, obok lasu. On to zrobił, a my śmialiśmy się niczym nienormalni. Ludzie w samochodach zwracali uwagę swoim dzieciom na nieznanego pana za oknem i coś im tłumaczyli, jednak ich miny mówiły: 'To jest człowiek, który ma problemy psychiczne, musisz być grzeczny, albo skończysz tak jak on'. O dziwo kiedy Adler wrócił, też się śmiał z własnej głupoty, a raczej głupoty tego, kto zadanie wymyślał. Whatever. Kolejnym, zapamiętanym przeze mnie zadaniem było to, które wykonywała Alex. Zadał je Adler, w odwecie przeciw wszystkim.
-Przeliż się z Saulem-wskazał na mnie palcem. Zadanie moim kosztem? Mi to pasowało. Dziewczyna po krótkiej dyskusji z blondynem, zabrała się do działania. Zaczęła delikatnie, ale potem wszystko się rozkręciło. Oboje straciliśmy poczucie czasu. Po prostu poznawaliśmy nowe horyzonty.
-Dobra, możecie już przestać-przerwał na Adler, a my zanieśliśmy się głośnym śmiechem. Potem było jeszcze kilka tak samo idiotycznych zadań, których treści nie pamiętam. Cały dzień upłynął nam na śmiechu i zabawie, a wieczorem każde z nas wróciło do własnego domu.
* pierwszym piętrze- myślę o polskiej numeracji, gdzie liczymy także parter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, jeśli teraz zostawisz komentarz :)