środa, 29 sierpnia 2018

Prolog


Życie jest historią niesamowitą. Jasne, wszystko zależy od naszych decyzji, ale możemy nie przewidzieć ich skutków. Właśnie dlatego życie jest i zawsze będzie dla nas zagadką. Niestety to, czego oczekujemy, nie zawsze jest tym, co otrzymujemy, a to, co planujemy, nie zawsze jest w stanie się spełnić. Wielokrotnie występują sytuacje, które krzyżują nasze plany lub zmieniają nasze życie o sto osiemdziesiąt stopni. Tym właśnie była decyzja o wyjeździe...


Camille Robinson


„Plan – coś, co potem wygląda absolutnie inaczej.”
 Julian Tuwim

wtorek, 14 sierpnia 2018

Bohaterowie II

 Cześć! Nazywam się Camille Robinson i chyba nadeszła pora, abym oprowadziła Cię po moim świecie. 



Czy jesteś gotów? 










ZAPRASZAM 
na wstęp do magicznej opowieści o marzeniach







To skoro zdążyłam się już przedstawić, to może zacznę od siebie. Otóż mam 19 lat i pochodzę z Lafayette. Jako że jestem osobą, która woli nie oglądać się za siebie "tam, gdzie dym i mrok", pozwolicie, że nie będę rozwodzić się nad moją przeszłością. W roli jasności, nie uważam, że to mało istotny etap mojej egzystencji. Wręcz przeciwnie, w końcu to wydarzenia z przeszłości ukształtowały mnie jako człowieka, doprowadziły do miejsca, w którym teraz stoję. Uważam jednak, że przyszłość jest odrobinę ważniejsza. Przeszłość i przyszłość dzieli jedna fundamentalna różnica. Mianowicie, nie mam już wpływu na to, co było, ale mam wpływ na to, co będzie. I właśnie ten fakt czyni przyszłość czymś istotniejszym. A co znajduje się pomiędzy przeszłością a przyszłością? Cienka granica teraźniejszości. Ale dość już o moich poglądach filozoficznych, bo to i tak zbyt długi wywód jak na 'kilka słów o sobie'. Trochę zwariowana (podobno), a przynajmniej tak mawiają ludzie. Należę do osób raczej skromnych, szybko się rumienię, kiedy coś mnie zawstydza. Jestem bardzo swobodna przy przyjaciołach, nieraz określają mnie oni, jako bezpośrednią, skłonną do sprzeczek, ale przy nieznajomych to wszystko się nieco komplikuje. Co jednak nie znaczy, że nie jestem stanowcza. Lubię mieć ostatnie zdanie. Dlaczego? Bo lubię triumfować, czuję się wówczas doceniona. Chciałabym przeżyć swoje życie najlepiej jak to tylko możliwe, z przyjaciółmi u boku.

 Nie lubię opowiadać o sobie. Ja znam swoją wartość, wiem, jaka jestem i co w sobie lubię. Jednak jak każdy człowiek mam swoje wady i zalety, one razem tworzą mój obraz. Ty oceń, jaką jestem osobą na podstawie historii, którą chcę Ci przedstawić. Łatwiej jest nam ocenić i opisać inne osoby niż samego siebie, więc może powróćmy do moich przyjaciół, ludzi, dzięki którym jestem w stanie normalnie funkcjonować, którzy zawsze mnie wspierają.

~*~

Ruda, szalona, niepowtarzalna, NIEZNISZCZALNA


Siedemnastoletnia Lilian Amy Rose, piękna dziewczyna o prowokującym uśmiechu i głębokim spojrzeniu. Panna o dwóch obliczach - wrażliwa zimna suka. Jest zadziorna, w końcu wszyscy tacy jesteśmy, więc dorastając przy nas, nie mogło stać się inaczej. Jej ulubionym zajęciem jest gra na perkusji i to jednocześnie jej ulubiony sposób spędzania wolnego czasu. A jako że jest w tej dziedzinie samoukiem , to stale stara się rozwijać swoje umiejętności, co z całą pewnością nie jest łatwe bez nauczyciela. Niejednokrotnie widziałam ją przewijającą kasety w magnetofonie, bo próbowała usłyszeć, jakie ruchy wykonuje w danej chwili perkusista. Cóż, należy przyznać, że Lili jest dosyć leniwa. Lubi długo spać, dlatego każdy, kto zakłóci jej pobyt w krainie snów, narażony jest na utratę życia lub zdrowia (tak, kolejność jest poprawna). Punktualność także nie jest atutem rudowłosej, ale najważniejsze, że sama się do tego przyznaje i jest w stanie wyrazić skruchę, jeśli spóźni się na spotkanie. Dziewczyna raczej nie unosi się honorem, choć daleko jej także do osoby chodzącej na kompromisy.

Wszyscy marzymy o pełni wolności, śnimy anielski sen i głęboko wierzymy, że kiedyś to wszystko się spełni. Lilian stara się nie pokazywać swoich słabości i przy ludziach być typową zimną suką, wraz z wiekiem i biegiem czasu, który spędza w Los Angeles, jej charakter staje się wyraźniejszy, a język ostrzejszy. Cóż, wciąż ma jedynie 17 lat i uczy się żyć, uczy się panować nad emocjami, a w głębi duszy jest bardzo wrażliwa. Chciałaby, aby jej życie było jedną wielką przygodą i szuka mocnych wrażeń, ale w głębi duszy pragnie pewnej stateczności, której namiastkę daje jej związek z tlenionym blondynem. Ceni sobie poczucie bezpieczeństwa, które zapewniają jej przyjaciele. Lubi być wśród ludzi, bo według niej w dobrym towarzystwie wszystko okazuje się być prostsze.

Jako młodsza siostra martwi się o swojego brata, przeżywa wszystko, co dzieje się w jego życiu i wspiera go na każdym kroku. Zdarzają się chwilę, że czuje się jedyną odpowiedzialną osobą, która może go powstrzymać przed zrobieniem głupstwa. Chęć interwencji w jego życie w takich sytuacjach przyćmiewa wszystko. Jest przekonana, że tylko ona może pomóc , poza tym nie chce roztrząsać problemów brata, który nie dzieli się nimi ze wszystkimi wokół. Razem stanowią naprawdę zgrany duet. Takich trzech, jak ich dwóch, nie ma ani jednego. Wspierają się, idąc ramię w ramię, stawiają czoła przeszkodom, jakie życie rozkłada na ich drodze. Dziewczyna uważa, że jej brat jest jej Aniołem Stróżem i trzyma się tej myśli, przecież to właśnie on zawsze ratuje ją z opresji i dba o nią, jak o porcelanową laleczkę.

Dla mnie jest to jednak przede wszystkim najlepsza przyjaciółka, jaką mogłam sobie wymarzyć. Bojowniczka o lepszą przyszłość, która zawsze mnie wysłucha i zawsze będzie tolerować moje wady. A wiecie, co jest najpiękniejsze? Wsparcie, które od niej otrzymuję. Jestem osobą narwaną, więc znajomi zwykle starają się mnie lekko hamować. Przyjaciele wręcz odwrotnie. Bardzo często zdarza im się mnie nakręcać, ale to Lilian będzie nakręcać się razem ze mną, a potem obróci całą sytuację w żart. Uwielbiam jej rude włosy i jej temperament. Traktuję ją jak siostrę, w sumie chyba jest trochę siostrą, zważywszy na to, że znamy się niemal od zawsze. Brakuje tylko więzów krwi.


~*~


Piękna (nie)KRUCHA BLONDYNKA

Siedemnastoletnia Alexandra Blood. Dziewczyna pochodzi z Cleveland, gdzie poznała wspaniałych ludzi, jakimi są jej chłopak i jej przyjaciel z ogromnym zacieszem na twarzy. Krucha i zarazem niekrucha blondynka, swoją drogą naprawdę lubi, kiedy tak się na nią mówi - skutek uboczny rock n' roll'owej duszy, którą z całą pewnością posiada. Miłość do najszlachetniejszego gatunku muzyki obudził w niej tata. Dzięki niemu zaczęła także grać na gitarze, co sprawia jej ogromną radość, choć raczej nie wychodzi z gitarą poza własną sypialnię. Tak, jest dość nieśmiała, jakby niestworzona do prawdziwego rock n' roll'owego życia. A jednak, jak już wspomniałam, ma rock n' roll'ową duszę i nie da się tego nie zauważyć. Od początku była chodzącą zagadką, która miała problemy z wpuszczeniem kogokolwiek nowego do swojego życia, miała problemy z tym, by otworzyć się przed nowo poznanymi znajomymi, miała problemy z tym, by otwarcie mówić o swoim życiu, o swojej osobie. Jednak obserwując ją, mogę śmiało stwierdzić, że owa nieśmiałość i rock n' roll'owa dusza tworzą idealną wręcz harmonię. Dziewczyna potrafi szaleć, ale równocześnie myśli racjonalnie, jej zdrowy rozsądek rzadko kiedy ją opuszcza. Jako, że nie jestem uprawniona do tego, by zdradzić Ci jej wszystkie tajemnice, powiem jedynie, że blondynka w swoim życiu przeszła sporo, zawsze jednak z pomocą przyjaciół i miłości swojego życia potrafi znaleźć w sobie moc, aby poradzić sobie z przeciwnościami losu. Decyzja o wyjeździe do Miasta Upadłych Aniołów nie była dla niej łatwa. Przerażenie i troska o matkę niczym macki oplatały ją ze wszystkich stron i trzymały ją w granicach Cleveland. W końcu jednak udało jej się wyrwać z owych macek i dotarła do miasta, gdzie ponoć marzenia się spełniają.

Blondynka marzyła o tym, by pozbyć się wszelkich problemów i żyć chwilą. W Cleveland w spokojnej egzystencji przeszkadzała jej zawsze wizja przyszłości niezbyt ciekawej i mało kolorowej, gdyby ktoś pytał. W drodze do swojego szczęścia musiała podjąć bardzo ważną decyzję i odciąć się od wszystkiego, co było. Dopiero w Los Angeles nauczyła się, by żyć chwilą i wykorzystywać życie w pełni, bo jest ono zwyczajnie za krótkie na to, by czekać na cokolwiek. Alexandra bardzo tęskni za swoim ojcem i, jako niepoprawna marzycielka, szalenie pragnie się z nim spotkać. Z drugiej jednak strony nie potrafi zapomnieć mu tego, że zostawił ją i mamę. Drobny zgrzyt, który czasem dawał jej się we znaki. To była jedyna rzecz, której blondynka nie potrafiła zostawić z tyłu, za plecami. Zwykłej sesji gry na gitarze, zawsze towarzyszą myśli o ojcu, którego Alexandra bardzo kocha. A skoro to właśnie on udzielał jej pierwszych lekcji i razem z nią komponował, zwyczajnie nie może nie myśleć o nim, gdy szarpie struny i uciska gitarowy gryf. Równocześnie nie można pominąć faktu, że właśnie ta czynność i te myśli wprowadzają ją w błogi stan spokoju umysłu.

Jako przykładna dziewczyna wspiera swojego chłopaka i razem z nim tworzą sobie drogę do szczęścia. Nieważne jak bardzo byłaby ona popieprzona. Blondynka twierdzi, że bez wszystkich zakrętów i tych wszystkich pozarastanych już dróżek, które wybierają oni, a nie wybiera niemal nikt inny, w życiu byłoby zwyczajnie nudno. Jako że pożegnała wszystkie najbardziej dołujące chwile, sprawy, wspomnienia, starała się spoglądać w przyszłość z optymizmem. Czuje, że z Saulem ich przyszłość naprawdę można będzie podsumować krótkim, baśniowym "I żyli długo i szczęśliwie". Chce tego i mocno w to wierzy. Przy chłopaku czuje się bezpiecznie i stabilnie, to wszystko daje jej nadzieję na wspaniałą przyszłość.

Ja poznałam dziewczynę we wrześniu 1982 roku. Jako że nasze charaktery nieco się od siebie różnią, nie od początku łatwo było nam nawiązać kontakt. We wszystkim pomogła jednak muzyka i nasza miłość do niej. Blondynka jest bardzo lojalna wobec swoich przyjaciół, wspiera ich i stara się zarażać uśmiechem. Prywatnie mogę dodać, że bardzo dobry z niej fotograf, choć dopiero zaczyna swoją przygodę z tą dziedziną sztuki.


~*~


RUDZIELEC z językiem ostrym niczym ŻYLETKA

Dwudziestolatek William Axl Rose. Chłopak, z którym wychowałam się w Lafayette. Ma czarujący uśmiech i niesamowity kolor oczu, który ponoć klasyfikuje się jako zieleń. Lilian przyznała ostatnio, że w jego spojrzeniu można utonąć i z tym nie mogę się nie zgodzić. Chłopak jest żartownisiem, a jego poczucia humoru z pewnością nie można sklasyfikować jako "prymitywne". Przede wszystkim potrafi on opowiadać żarty w towarzystwie i ze swojej puli dowcipów zawsze wybiera te, które rozbawią całe towarzystwo. On sam nazywa to "kulturą opowiadania kawałów". On sam jest specjalistą w tej dziedzinie i powinien rozpocząć udzielanie kursów dla mniej doświadczonych. Rose stara się być optymistą, choć i jego życie nie oszczędzało. Spogląda w przyszłość z uśmiechem, ponieważ zna swoją wartość i potrafi ocenić na co go naprawdę stać. W Lafayette nie zawsze był w stu procentach pewny siebie. Miasto Aniołów nieco to zmieniło. Los Angeles zresztą zmieniło każdego z nas. Will oszlifował pewne cechy, gdyż wymagała tego chęć przetrwania w mieście, gdzie każdy czeka na twoją porażkę, a ludzie nie mają w sobie odrobiny współczucia. William był zawsze wygadany i właśnie ta cecha pomogła mu odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zdarza mu się być nieco nadpobudliwym. Co jednak najważniejsze, William jest bardzo ambitny, ma ściśle określony cel i dąży do realizacji swoich pomysłów na życie. Rose chodzi własnymi ścieżkami i zdarza mu się zwyczajnie znikać, a potem nie tłumaczyć nikomu swojej nagłej nieobecności. Lubi mieć trzeźwą głowę i myśleć racjonalnie, dlatego to on z towarzystwa pamięta dokładnie przebieg każdej imprezy. Zna swoje możliwości i raczej nie jest zafascynowany upajaniem się do nieprzytomności, co nie znaczy, że stroni od alkoholu. Wręcz przeciwnie, bardzo lubi jego smak.

W Lafayette chłopak bardzo często mówił o wyjeździe, zależało mu na zmianie otoczenia i ludzi. Czuł jednak pewne obawy z tym związane. Przede wszystkim bał się o swoją młodszą siostrzyczkę. To ona jest jego oczkiem w głowie. Dba o nią najbardziej na świecie. Oboje są do siebie bardzo podobni i równie uparci, dlatego razem tworzą duet nie do pokonania. Zdarzają im się drobne sprzeczki, jednak Lilian, która bezgranicznie ufa swojemu bratu, szanuje jego zdanie i tylko z nim nie chce się kłócić. William od dziecka stanowił dla Lilian wzór. Chciała być jak on i zawsze chciała być częścią jego świata. Kiedy William znikał jako dziecko, ona podążała za nim i tak stała się częścią naszej paczki. William, ja, mój brat, Jeffrey, Ray i Lilian. To najwspanialsza ekipa, o jakiej słyszał świat.

William cudownie gra na klawiszach, jest w tym ekspertem i dosłownie pieści klawiaturę. Ponadto lubi też grać na basie. Często robił za basistę podczas naszych garażowych sesji. Nie można nie wspomnieć o głosie Williama, który pieści uszy słuchacza. Jednak w pełni na pozycję wokalisty wysunął się dopiero w Los Angeles. Wcześniej raczej niezbyt rwał się do mikrofonu. Musiał przekonać się do wizji samego siebie jako frontmana zespołu. Chłopak pisze też teksty i jest w tym bardzo dobry. Swój kajecik z tekstami założył już w Lafayette, jednak wówczas jeszcze nie dzielił się nimi ze światem. Być może obawiał się, że nie są one wystarczająco dobre. Później się jednak przekonał i wykorzystanie tych tekstów było najlepszą decyzją.

Chłopaka poznałam już jako mała dziewczynka. Co prawda, nie chodziliśmy do jednej szkoły, ale mieszkaliśmy blisko siebie i, odkąd tylko pamiętam, spędzaliśmy razem dużo czasu. Niejednokrotnie wspólnie zrywaliśmy się ze szkoły i razem poznawaliśmy smaki zakazanej części życia. Nasza przyjaźń jest czymś niecodziennym. Rozmawiamy ze sobą o wszystkim i to właśnie przy nim czuję się bezpieczna. Chyba wynika to z tego, że nieraz ratował mnie z opresji, gdy na przykład jakiś niewychowany prostak próbował mi zabrać lalkę w piaskownicy. William w okresie nastoletnim martwił się swoim rdzawym kolorem włosów, a raczej tymi prostakami, którzy robili sobie żarty z tego koloru włosów. Wobec tego w wieku czternastu lat zmieniłam kolor włosów na rudy i tak zaczęła się moja przygoda z farbowaniem włosów, które w przeciągu czterech lat od tamtego wydarzenia bardzo często zmieniały barwę. William był zawsze zszokowany zmianami, których dokonywałam bardzo szybko i bardzo spontanicznie. Podobał mi się fiolet, więc... Podobał mi się niebieski i... Najbardziej zaskoczony był chyba jednak różem. Potem zapytał, czy mam zamiar wrócić do naturalnego koloru i powiedział, że się za nim stęsknił, a ja... wróciłam do naturalnego koloru. 

~*~


Największa ZAGADKA miasta aniołów

Dwudziestoletni Jeffrey Isbell, choć w Los Angeles lepiej znany jako Izzy Stradlin.  Pochodzi z Lafayette, gdzie poza chodzeniem do szkoły i spędzaniem czasu z przyjaciółmi zajmował się mało bezpiecznym zajęciem, jakim jest dealerka. Chłopak o dość spokojnym usposobieniu, raczej trudno go wyprowadzić z równowagi (no chyba, że jest się mną i wdaje się z nim w regularne sprzeczki). Brunet lubi spacery po ciemnych zaułkach i udaje się na nie regularnie po zmroku. Zawsze preferował nocne życie, inna sprawa, że w Lafayette było niewiele osób, z którymi można je było dzielić.  Poza tym brunet jest człowiekiem dosyć skrytym, nie jest zbyt wylewny w okazywaniu emocji. Równocześnie ma świetnego nosa do uczuć swoich przyjaciół. Jego świdrujące spojrzenie wyłapie każde odstępstwo od normy w zachowaniu przyjaciół, jest idealnym słuchaczem i posiada zdolność doskonałej analizy sytuacji, a co za tym idzie, do słusznego wyciągania wniosków. Z reguły raczej małomówny, bo, jak sam to określa, nie lubi nieuzasadnionego potoku słów. Swoim zachowaniem stwarza pozory zimnego i trudno dostępnego typa, w rzeczywistości to przyjazny człowiek. Fakt, że do obcych ludzi podchodzi raczej z rezerwą, ale to chyba w największym stopniu dlatego, że zajmuje się tym, czym się zajmuje. Tajemniczy był jednak od zawsze i od zawsze miał też problem z okazywaniem emocji. Zawiódł się na kilku osobach, dlatego nie  łatwo o jego zaufanie. Warto jednak walczyć o jego przyjaźń ze względu na jego oddanie. Chłopak dba o przyjaciół. Brunet często ma poważny wyraz twarzy, ale to tylko sprawia, że jego uśmiech jest jeszcze bardziej wyjątkowy. Zmuszona jestem dodać, że jego uśmiech jest naprawdę piękny. Isbell ma cygański styl i chodzi własnymi ścieżkami. 

Kiedy rozpoczął wchodzenie w dorosłe życie i bardzo potrzebował wsparcia rodziców, jego tata dostał awans i tak jego rodzice byli w ciągłych rozjazdach. W domu bywali niezwykle rzadko. Pamiętam, że sam Jeffrey snuł się wtedy długo ulicami miasta i przypominał raczej cień człowieka. Nie chciał się jednak z nikim dzielić tym, co wówczas czuł. Raz udało mi się odbyć z nim poważną rozmowę na ten temat. Niby nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale oboje potrzebowaliśmy pomocy, a najważniejsze to mieć świadomość, że możemy się do siebie nawzajem po tę pomoc zwrócić. W tym wszystkim chciał opuścić Lafayette i rozpocząć nowe życie, które wiedział, iż nie będzie usłane różami. On chyba w największym stopniu miał poczucie tego, co czeka nas w Los Angeles, czyli miejscu, którego żadne z nas nie znało, a ludzie mieli inną mentalność. Chyba właśnie ze względu na to uczucie osamotnienia, które towarzyszy mu, odkąd jego rodzice zaczęli coraz częściej wyjeżdżać, brunet bardzo dba o zaufanych przyjaciół. Właśnie oni pozwalają mu normalnie funkcjonować.

Isbell jest wspaniałym muzykiem. Swoją przygodę z instrumentami rozpoczął od perkusji i świetnie bawił się z pałeczkami w dłoniach. Lilian bardzo podobał się trans, w jaki wpadał brunet uderzając w kolejne bębny. Dziewczyna sama uczyła się wówczas gry na organach, ale nudziło ją to i jako osoba zwariowana chciała grać na perkusji. Chodziła za Jeffreyem dłuższy czas, gdy w końcu ten zgodził się ją uczyć. Dziewczyna naprawdę szybko złapała podstawy, a wówczas brunet się wycofał, dając jej pole do popisu i rozwijania własnych możliwości. Zauważył, że bębny sprawiają większą frajdę rudowłosej i sam wówczas przerzucił się na bas. Ja, Jeffrey i William niejednokrotnie urządzaliśmy sobie basowe sesje. Jednak brunet i w tej dziedzinie nie czuł się do końca spełniony. W końcu zawarł bliższą znajomość z gitarą klasyczną, która stała w biurze jego ojca i tak zaczęło się jego eksperymentowanie z tym sześciostrunowym instrumentem. Mój brat poza grą na klasycznej wiolonczeli lubił bawić się z Jeffreyem w gitarzystę. 

Znam Jeffreya nieco dłużej niż Williama. Nasi rodzice się przyjaźnili i spotykaliśmy się już od najmłodszych lat. Pamiętam też, że już od najmłodszych lat każde nasze spotkanie kończyło się sprzeczką. Weszło nam to w krew i mimo że Jeffrey jest naprawdę bardzo spokojnym człowiekiem, to nasze sprzeczki są dowodem naszej przyjaźni i swego rodzaju rytuałem. Najważniejsze w tym wszystkim, jest jednak to, że możemy na siebie liczyć i sobie ufać. 



~*~


GPS wskazujący wszystkie MONOPOLOWE w okolicy

Dziewiętnastoletni tleniony blondyn z Seattle, który uważa, że imię Michael jest zbyt pedalskie, wobec czego w Los Angeles przedstawia się jako Duff McKagan. Chłopak, który ma niemal dwa metry wzrostu i na wszystkich może patrzeć z góry. Lilian poznała go podczas obozu, wykazał się wtedy niebywałą wręcz czułością. Ma też wspaniałą umiejętność rozwiązywania konfliktów i szukania kompromisów, dzięki temu, że ma siedmioro rodzeństwa. Chłopak z punkową duszą, którego ulubionym trunkiem jest wódka. Blondyn jest dość spontaniczny, ale zdarza mu się być też nerwowym i groźnym. Chłopak o dwóch naturach. Swoim łagodnym usposobieniem dzieli się z otaczającymi go na co dzień ludźmi, ale ma też drugą stronę, którą raczej woli się nie dzielić ze wszystkimi. Blondyn nie jest typem chwalipięty, zdecydowanie. Raczej charakteryzuje go skromność. Chłopak jest bardzo przyjacielski i łatwo nawiązuje kontakty z ludźmi. (Stąd jego pokaźna liczba znajomych od butelki) Jego ulubione uczucie (zakładam, że poza dotykiem Lilian) to kiedy alkohol pieści jego przełyk. Zna każdy monopolowy w okolicy Hellhouse, już nie mówiąc o zaopatrzeniu, jakim każdy z tych sklepów dysponuje. 

Opuścił rodzinne miasto na motocyklu. Seattle dawało mu spore możliwości, grał w różnych zespołach, ale o słonecznej Kalifornii marzył już od dziecka. Co jest zrozumiałe, gdyż w Seattle często pada deszcz. A poza tym, ile może być McKaganów w jednym mieście? Ósemka młodych McKaganów to zdecydowanie za dużo. Szukał, więc nowych perspektyw. Połączył to z marzeniem o słonecznej Kalifornii i... BANG!!! Wyszło Los Angeles. Rodzice sporo pracowali, a jako najmłodszy z rodzeństwa czuł się pomijany przez starszych i poniżany przez starsze rodzeństwo. Starsi bracia lubili dokuczać młodszemu Michaelowi. Należy jednak pamiętać, że to właśnie starsze rodzeństwo zaraziło go miłością do muzyki i instrumentów. Chłopak gra na perkusji, gitarze i basie. Poza tym ma przyjemny głos, co pozwalało mu także pełnić w zespołach rolę wokalisty.

Chłopak poznał Lilian na obozie wojskowym. Zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia (co nie od początku podobało się Williamowi) i poza nią świata nie widzi. Wspiera swoją dziewczynę w każdym aspekcie jej życia, chętnie dzieli się z nią swoimi umiejętnościami gry na perkusji. Ruda jest temperamentna, ale przy blondynie łagodnieje. Duff przysiągł strzec Lilian przed całym złem tego świata. A zapytany o to, co najbardziej kocha w swojej dziewczynie, zawsze odpowiada, że promienny uśmiech. Lubi momenty, kiedy rumieniec wstępuje na policzki ukochanej, a w oczach potrafi dostrzec mgłę wstydu spowodowaną mniejszym doświadczeniem. Chłopakowi udało się nawet odwiedzić swoją dziewczynę w Lafayette. Spędził tam cudowny tydzień. Poznawali się w każdym aspekcie życia.

Mimo tego, że chłopak był w Lafayette, ja poznałam go dopiero we wrześniu 1982 roku w Los Angeles. Blondyn jest strasznie wysoki i nie bez powodu wołają na niego "Żyrafa". Nie znam go jeszcze zbyt dobrze osobiście, ale dużo słyszałam o nim z opowieści Lilian. Zaskakuje wrażliwością. Poza tym zmuszona jestem, by powiedzieć, że moja przyjaciółka ma naprawdę dobry gust. Chłopak przystojny, miły, utalentowany. Chciałabym poznać go bliżej, gdyż wydaje się bardzo ciekawą osobą. Poza tym myślę, że możemy znaleźć sporo wspólnych tematów.


~*~


Pół człowiek, pół BESTIA (niecodzienne połączenie)

Siedemnastoletni Mulat, który tuż po przyjeździe do Los Angeles zdążył już przyjąć unikatowy pseudonim artystyczny - Slash. A dla przyjaciół Saul... Saul Hudson. Brązowa skóra, czekoladowe oczy, pełne usta, pewny krok i burza loków, za którymi chłopak skrywa swoje emocje - bardzo ogólny, ale krótki i niezwykle trafny opis chłopaka. Ma charakterystyczny styl bycia i unikatowe hobby. Chłopak miłością, poza swoją dziewczyną, darzy gady, szczególnie węże. Kiedy miał piętnaście lat udało mu się podprowadzić jednego ze sklepu zoologicznego, trzymać w garażu i tam go dokarmiać. Mulat miał nieco burzliwe życie.  Urodził się w Londynie i tam mieszkał przez jakiś czas z rodzicami, potem jego mama wróciła do Stanów Zjednoczonych, a on zadomowił się w rodzinnych stronach ojca, w niewielkiej miejscowości oddalonej od Londynu. Tak minęło kilka lat jego młodego życia. Potem przeprowadził się do Los Angeles, gdzie mieszkał z mamą i babcią. I tak po kilku kolejnych latach, kiedy sam był w wieku około jedenastu lat, zamieszkał z mamą i tatą w Cleveland. Tam poznał swojego najlepszego przyjaciela i swoją ukochaną - Alex. Chłopak ma niezwykle przyjemny uśmiech, który pozwala mu szybko zjednywać sobie ludzi, choć sam jest dość nieśmiały i często potrzebuje swego rodzaju "rozluźniacza" przy poznawaniu nowych znajomych. Dzięki swojemu wyglądowi zawsze wyróżnia się w tłumie, co bardzo mu odpowiada, ponieważ bycie sobą to podstawa.

Chłopak marzył o byciu profesjonalistą w swoim fachu. Dzięki babci mógł nauczyć się grać na gitarze. Pożyczyła mu ona pieniądze potrzebne do kupna pierwszego instrumentu, jakim była podróbka Les Paula. Trzeba przyznać, że chłopak w grze na gitarze nie ma sobie równych. Jego palce wręcz płyną po gryfie, a jego zwinne palce zawsze szarpią odpowiednią strunę. Duży wpływ na jego grę miał Jimi Hendrix. Sam uwielbia usiąść późną nocą na skraju łóżka i delikatnie muskać palcami struny tak, by nikogo nie obudzić, a równocześnie zająć się czymś pożytecznym. Grę ćwiczy więc tak często, jak tylko może i uważa to za najwspanialsze zajęcie, to jego chwila wytchnienia, która pozwala mu na chwilę oderwać się od rzeczywistego świata. Poza pasją do muzyki i miłością do węży chłopakowi zdarza się rysować. Od czasu do czasu, szczególnie w chwilach oczekiwania na rozwój wydarzeń, zajmuje się pracą nad kolejną karykaturą. To także pomaga mu uspokoić myśli, zrobić chwilę przerwy od świata.

Mulat jest człowiekiem ponad wszystko dbającym o więzi, które udało mu się zbudować. Przyjaciele są dla niego ważni, dlatego nie lubi kłótni, jest lojalny, a równocześnie skory do tego, by bronić racji swoich najbliższych. Najważniejszą osobą w jego życiu okazała się być drobna blondynka, która dołączyła do jego klasy. Razem stanowią naprawdę intrygujący duet. Oboje zdają się być nieco zagadkowi i mało ufni wobec nowo poznanych ludzi. Chłopak i dziewczyna pasują do siebie jak nikt inny. Niemalże można dotknąć uczucia, które jest pomiędzy nimi. Nawzajem są dla siebie powodem do uśmiechu. Priorytetem Saula jest ochrona jego kruchej blondynki przed złem tego świata. Świadomy bólu, którego doświadczyła jego ukochana w swoim życiu, robi wszystko, by ją chronić.

Ja poznałam chłopaka we wrześniu 1982 roku. Początkowo nie złapaliśmy jakiegoś bliższego kontaktu. Właściwie wciąż nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Dopiero przełamujemy pierwsze lody, co nie jest łatwe. Z dużą pomocą przychodzi nam alkohol. Wieczory przy alkoholu są idealną wręcz okazją do tego, by się lepiej poznać. Trudno z niego cokolwiek wyczytać, gdyż skutecznie separuje się od ludzi burzą loków. On obserwuje ludzi bardzo uważnie, ale sam nie pozwala wyczytać z siebie więcej, niż on sam by tego chciał.


~*~



Najbardziej SZALONY człowiek współczesnego świata

Siedemnastoletni blondyn pochodzący z Cleveland, najlepszy przyjaciel Slasha i niesamowity perkusista- Steven Adler. Chłopak z puchem zamiast włosów i największym uśmiechem, jaki ktokolwiek może sobie wyobrazić. Blondyn jest wielkim optymistą, uwielbia zarażać ludzi uśmiechem i pozytywną energią. Chłopak sprawia wrażenie człowieka wiecznie bujającego w obłokach, do którego nie docierają najważniejsze informacje, który zwyczajnie nie identyfikuje się z szarą rzeczywistością. Zawsze szuka najprostszych rozwiązań, bo uważa, że nie warto komplikować sobie życia.  Chłopak jest najbardziej spontanicznym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek poznałam. Lubi robić dziwne i szalone rzeczy, a czasami kiedy rzuci w towarzystwie jakimś tekstem, to ciężko stwierdzić, czy chłopak żartuje czy raczej stara się być poważny i należy skarcić go za tę wypowiedź. Jego ulubionym zajęciem jest wymyślanie kolejnych chamskich anegdotek, którymi później dzieli się ze wszystkimi ze swojego otoczenia. Teksty są przygłupie, ale zaangażowanie blondyna w to niecodzienne hobby wywołuje uśmiech na twarzach. Jego uśmiech jest niezwykle zaraźliwy. Dodać muszę, że mimo tego lekkiego podejścia do życia, chłopak potrafi się skupić, przeprowadzić poważną rozmowę i mądrze poradzić, gdy wymaga tego sytuacja i dotyczy to jego przyjaciół. Zwyczajnie łatwiej jest bawić się życiem niż się nim przejmować. Uparcie twierdzi, że gra z losem w pokera po nocach i zwykle wygrywa.

Życie w Cleveland nie było dla niego lekkim kawałkiem chleba. Kłopoty rodzinne i brak akceptacji znajomych ze szkoły. Jego najlepszy przyjaciel nie chodził z nim do jednej szkoły, toteż niejednokrotnie zdarzało się, iż zrywali się z lekcji, aby się po prostu wspólnie powygłupiać. Adler miał też wspaniałą przyjaciółkę i choć niewiele o niej mówi, cały czas ma ją w pamięci. Mówienie o niej innym wciąż sprawia mu trudności i ból. Całe szczęście, że miał przy sobie Saula i Alex, którzy pomogli mu się pozbierać i stopniowo powrócić do normalnego życia. Wyjazd do Los Angeles był dla niego szansą na całkowity powrót do normalnego życia, na poskładanie swoich myśli w całość. Potrzebował tego najbardziej z nas wszystkich.

Jak już wspomniałam, chłopak jest wspaniałym perkusistą. Gra na zestawie daje mu ogromną radość. Kiedy blondyn wybija rytm, na jego twarz wstępuje największy i niepowtarzalny uśmiech, a w jego oczach pojawia się charakterystyczny dla niego błysk. Można więc z tego wywnioskować, że gra sprawia mu ogromną frajdę i pozwala oderwać się od rzeczywistości. W Cleveland rozstawiał zestaw perkusyjny w parku i grał, wprawiając starsze panie w zażenowanie, a młodym ludziom dodając energii. Los Angeles poza zapomnieniem i powrotem do normalności dało mu też możliwość rozwoju umiejętności muzycznych.

Ja poznałam tego pozytywnego człowieka we wrześniu 1982 roku. Początkowo nie przypadł mi i Lilian do gustu, musiałyśmy spędzić z nim dłuższą chwilę, aby poznać się na nim i, co najważniejsze, polubić, zaprzyjaźnić się. Chłopak okazał się bardziej wyrozumiały niż wyglądał i po wyjaśnieniu sobie pewnych kwestii nasze stosunki uległy znacznemu polepszeniu. Okazało się na tego człowieka można liczyć w kwestii rozrywki i poważnej rozmowy. 




~*~



Młody, niedoświadczony, zraniony BUNTOWNIK



Szesnastolatek o niezwykle ciekawym charakterze. Thony Édouard Benoit. Najmłodszy z naszej grupy, choć traktowany na równi. Wszyscy zostaliśmy w jakiś sposób zranieni, a to sprawia, że wszyscy jesteśmy równi. Co prawda, Thony jest jeszcze mało doświadczony, musi nauczyć się jeszcze sporo o życiu, bo dopiero niedawno wyszedł spod rodzicielskiego klosza opiekuńczości i to bez uprzedniego przygotowania. Został zmuszony do tego, by z dnia na dzień nauczyć się funkcjonować w świecie dorosłych pozbawionym jakichkolwiek ulg. Chłopak potrzebował kogoś, kto pomoże mu odnaleźć się w nowej sytuacji. Farbowany brunet ma jeszcze dość delikatne rysy twarzy, jednak już na pierwszy rzut oka widać, że gdy tylko zmężnieje będzie obiektem westchnień wielu dziewcząt. Ma jasną karnację, co kontrastuje z kolorem, jaki nadał swoim włosom. Uwagę przykuwają jego oczy. To wrażliwe oczy pełne uczuć, a jego świdrujące spojrzenie jest bardzo seksowne. Chłopak nie docenia się, potrzebuje czasu, aby oswoić się z sytuacją, w której się znalazł, dopiero wtedy będzie w stanie poprawnie siebie ocenić.

Sama nie wiem o nim jeszcze zbyt wiele, a tym, co już wiem nie mogę się jeszcze w tej chwili z Tobą podzielić. Tu mogłam jedynie zarysować Ci jego sylwetkę, a poznasz go wraz z tokiem tej opowieści. 




~*~

Teraz znasz już bohaterów tej opowieści, więc nie pozostaje Ci nic innego, jak przejść dalej i zapoznać się z naszą historią.

"Marzenia i rzeczywistość to dwie strefy trudne do pogodzenia" 

Paulo Coelho


niedziela, 5 sierpnia 2018

Zakończenie



W ten właśnie sposób, obierając kurs na Los Angeles, każde z nas zamknęło pewien rozdział w swojej wielkiej książce zwanej "Życiem". Teraz nasze opowieści miały się spleść więzami nierozerwalnymi, abyśmy wspólnie stworzyli nowy rozdział zatytułowany jako "Lepszy start" lub "Nowy początek". Jedynie od nas zależy jak owa historia się potoczy.

L.A.B.

"My interest is in the future because I am going to spend the rest of my life there." Charles Kattering