Czy zawsze tak jest? Rodzice zawsze tak
naciskają? Liczy się jedynie dobre wykształcenie, a gdzie w tym
wszystkim miejsce na spełnianie własnych marzeń, na spędzanie
czasu z przyjaciółmi? Owszem, wiem, że czasami przesadzam, te
bójki nie były potrzebne i nie powinnam też palić papierosów.
Ehh... W takie noce jak ta, dopada mnie lęk o moją przyszłość.
Boję się jej, egzaminy, studia, praca. Tak, mam swój pomysł na
życie, swoje marzenia, ale to nie takie proste je zrealizować. Moi
przyjaciele uspokajają mnie, przekonują, że będzie dobrze, ale
przecież to moje decyzje będą się liczyły, a ja po prostu boję
się, ba, jestem przerażona, że coś zepsuję lub nie
podołam...Jaka jest szansa, że uda mi się osiągnąć to czego
pragnę? Niewielka...
L.A.B.
L.A.B.
"The future starts today, not tomorrow." Jan Paweł II
Natrafiłam na tego bloga przypadkiem. Tak po prostu. I muszę ci powiedzieć że czuję że dobrze że go znalazłam.
OdpowiedzUsuńRozdział prosty, ale bardzo mi się podoba. Lecę czytać dalej :)
Mam nadzieję, że dalej również cię nie rozczaruję ;-)
UsuńCześć, Olu!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że znalazłam Ciebie i tego bloga. ;)
Ciekawie, że William jest bratem głównej bohaterki. Nigdy nie trafiłam na to w żadnym opowiadaniu, jest oryginalne.
No to ten... lecę czytać dalej. Dużo rozdziałów przede mną. B))
Witaj Alise! ;-)
UsuńCieszę się widząc nową osóbkę i liczę na to, że się nie zniechęcisz czytając...