niedziela, 24 lipca 2016

[GN'R #11] "Akustyk z granatowym pudłem"


Z pamiętnika Lilian Amy Bailey:

Saul, jak ty i Alex zostaliście parą?
Saul:

Od tamtego wydarzenia minęło już kilkanaście dni, a my powoli wracaliśmy do rzeczywistości.

Tamtego dnia nie widziałem się z Alex, więc postanowiłem do niej zadzwonić. Wykręciłem numer i dość długo czekałem, aż dziewczyna podniesie słuchawkę. Jeden sygnał... Drugi... Trzeci... … Piąty i wreszcie usłyszałem upragniony głos.
-Halo?-w jej tonie wyczułem nutę strachu i wahania, choć miałem nadzieję, że to tylko mylne wrażenie.
-Hej, to ja. Jak tam u Ciebie?-zapytałem, a w domu dziewczyny usłyszałem kobiecy krzyk.
-Wszystko dobrze-starała się mnie zbyć-Przepraszam, ale nie mogę zbytnio rozmawiać, chodzi o coś ważnego?
-Nie, tak tylko zadzwoniłem, sprawdzić, co u ciebie.
-Dzięki, to ja uciekam-czułem, że posłała mi ten wymuszony uśmiech.
-Pa-powiedziałem i odłożyłem słuchawkę.
Czułem, że coś było nie tak, ale postanowiłem, że odwiedzę dziewczynę dopiero rano.
Tak też się stało, wstałem i niemalże natychmiast ruszyłem do domu blondynki. Spojrzałem w górę owego bloku. Blondynka miała otwarte okno, Stanąłem na śmietniku i udało mi się wskoczyć oraz podciągnąć. W ten oto sposób znalazłem się w pokoju panny Blood. Zdjąłem z półki kasetę i włączyłem magnetofon. Tuż po pierwszych dźwiękach muzyki do pokoju wpadła Alexandra owinięta w ręcznik i dłońmi zwiniętymi w pięści, gotowa do ataku na złodzieja, który mógł w tamtej chwili być w jej pokoju, choć chyba nie był to zbyt odpowiedni strój do walki. Przecież bardzo możliwe było, iż się osunie na podłogę, odsłaniając nagie ciało blondynki, nie mówię, że przeszkadzałoby mi to... Skądże..
-Powiedz mi, dlaczego mnie tak straszysz?-zapytała wreszcie zdenerwowana dziewczyna.
-Ja? Straszę? Skąd ten pomysł? -podniosłem ręce do góry w geście obronnym-Przyszedłem tylko zapytać, jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuję-spuściła wzrok przy tych słowach, ściemniała, byłem pewien.
Dziewczyna poszła do łazienki, przebrała się i dopiero wtedy mogliśmy na spokojnie pogadać. Nie chciałem naciskać na całą tę sytuację, wolałem dać mojej przyjaciółce trochę czasu. Długo rozmawialiśmy, tak po prostu. Po jakimś czasie dziewczyna zniknęła na krótki moment. Poszedłem za nią. Alex grzebała w bardzo zagraconym składziku przy kuchni. W końcu wydobyła z niego sztywny futerał gitarowy, a ze środka wyjęła Gibsona. Miał już naprawdę parę ładnych lat, ale był w doskonałym stanie. Akustyk z granatowym pudłem, wyglądał świetnie. Miał trochę rozstrojone struny, ale to przecież nie był problem. Nastroiłem instrument i podałem przyjaciółce. Szarpała delikatnie struny. Nie znałem tej piosenki. Wsłuchiwałem się każdemu dźwiękowi. Melodia nie była skomplikowana, ale brzmiała niczym arcydzieło. Byłem zaczarowany. Nagle dźwięki ustały.
-Bardzo ładne-skomentowałem.
-Napisaliśmy to razem z tatą, kiedy byłam jeszcze mała-mówiła ze smutnym uśmiechem na twarzy. Potem podała gitarę mi z prośbą, abym ja coś zagrał.
Znalazłem się w swoim żywiole, zatopiłem się w grze, to również była autorska melodia. Alex się podobała, a ja w grę wkładałem całe serce.


Przez kolejnych kilka dni Alex i Saul się nie widzieli. Mulat dzwonił do dziewczyny, jednak ta zawsze go zbywała. Coś ją męczyło i chłopak to czuł...


Myślałem wtedy o słowach Veroniki. Czy ona na pewno nie koloryzowała? Dopiero po przeczytaniu listu zacząłem się nad tym wszystkim głębiej zastanawiać i doszedłem do wniosku, że Ronnie mogła mieć rację. To w towarzystwie Alex czułem się najlepiej, to jej mogłem zaufać i niezależnie od samego siebie robiłem dosłownie wszystko, aby tylko się przy niej nazbyt nie wygłupić. Przyłapałem się także, że każdej najzwyklejszej czynności towarzyszyły myśli o blondynce. W jej towarzystwie czułem się inaczej... Od rana zastanawiałem się, jak mógłbym jej powiedzieć, co rzeczywiście do niej czułem i jak to zrobić. Coś mnie też jednak martwiło. Kiedy już miałem tę odwagę, chciałem wyjść z nią na spacer i szczerze porozmawiać, ona znajdywała różne wymówki. Zacząłem nawet podejrzewać, że to aluzja do tego, że mam się po prostu odczepić. Postanowiłem jednak ją odwiedzić i porozmawiać twarzą w twarz. Podszedłem do drzwi, były uchylone. Niepewnie wszedłem do środka. W domu panowała cisza, powoli wchodziłem po schodach i gdy byłem już blisko drzwi do pokoju blondynki, usłyszałem cichy szloch, zajrzałem przez szparę w drzwiach i gdy ujrzałem to, co ujrzałem poczułem w tym własny ból.
-Kurwa, Alex. Co ty robisz!?-wszedłem do pokoju krzycząc.
Wyrwałem z rąk dziewczyny żyletkę i odłożyłem na półkę. Na jej nadgarstku widniała cienka, czerwona linia. Przytuliłem Alex mocno do siebie.
-Przepraszam...-wyszeptała łkając.
-Przepraszasz? Przecież byłaś taka dumna, że uwolniłaś się od tego gówna. Co się stało?-zapytałem, dociskając chusteczkę do rany blondynki.
-No bo ja... chciałam to poczuć, dać upust temu wszystkiemu... Saul, bo moja mama... Ona znowu chleje, a ostatnio w domu znalazłam woreczek z brązowym proszkiem... Chciała ode mnie pieniędzy... Ona mnie uderzyła...-płakała, jąkała się, to było straszne. Tak bardzo cieszyła się, że miała znów normalne życie, a tymczasem...
-Straciłam Ronnie, a teraz tracę matkę-kontynuowała-Saul, ja boję się, że Ciebie i Stevena też stracę-płakała, ja wytarłem łzy spływające po jej policzkach.
-Posłuchaj, nigdy mnie nie stracisz. Jesteś dla mnie najważniejsza-uchwyciłem twarz blondynki w swoje dłonie i na jej ustach złożyłem delikatny pocałunek. To była piękna chwila, czułem jej miękkie, ciepłe wargi. Niepewnie spojrzałem w jej oczy pełne zdziwienia.
-Kocham Cię-wyszeptałem niemalże bezgłośnie. Ta kilkunasto sekundowa cisza między nami zdawała mi się trwać wieczność, w końcu blondynka przemówiła.
-Ja też Cię kocham-z jej ust padły magiczne słowa. Ponownie pocałowałem dziewczynę, tym razem już pewniej.
-Alex, nie myśl o tych złych rzeczach. Wszystko musi się ułożyć-dziewczyna posłała mi blady uśmiech-A teraz, czy moja dziewczyna poszłaby ze mną na spacer.
Alex przytaknęła i wspólnie wyszliśmy nad jezioro. 
Rozmawialiśmy sobie tak zwyczajnie, jak zwykle i wtedy pojawił się Adler. Na jego twarzy wciąż brakowało charakterystycznego uśmiechu, ale podnosił się z dołka.
-Cześć, jak tam randka?-posłał nam to niezręczne pytanie.
-Randka?-powtórzyliśmy wraz z blondynką dwugłosem.
-No tak, przecież widać już od jakiegoś czasu, że między Wami coś jest. Myślałem, że już się nie doczekam... Szkoda, że Ronnie tego nie widzi, bardzo Wam kibicowała-jego twarz jeszcze bardziej posmutniała na wspomnienie tamtej nocy. Wspólnie go objęliśmy. Jedno mnie zastanowiło, dlaczego Adler nic mi nie powiedział? Skoro on też to widział... Nieważne... Spędziliśmy nad jeziorem całe popołudnie, a gdy już zaczęło się ściemniać, poszliśmy do Stevena. Chłopak wyjął butelkę z przezroczystym płynem. Tak upłynął nam wieczór. Ja miałem nocować u Stevena, ale Alex uparła się, że musi wracać do domu. Postanowiłem więc ją odprowadzić.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi miło, jeśli teraz zostawisz komentarz :)